sobota, 31 maja 2014

Elvisowa owsianka z lodówki

To jest fantastyczna rzecz, która ratuje mi skórę co rano. Zawsze jestem spóźniona, a każda minuta, którą mogę spędzić w łóżku o poranku - jest bezcenna. Dzięki pomysłowi na owsiankę z lodówki, o którym dowiedziałam się z tego prześlicznie smakowitego bloga, nie muszę tracić czasu na gotowanie i martwienie się o to czy aby na pewno moja poranna mikstura się nie przypali. Dodatkowo możemy puścić wodze fantazji i miksować do woli składniki, wariacje, proporcje. Ja najbardziej lubię owsiankę z bananem i masłem orzechowym, ale z truskawkami i jagodami jest równie pyszna! Sami wiecie, co Wam najbardziej smakuje - wrzućcie to do słoiczka, wstrząśnijcie i gotowe. Taki zdrowy, wstrząśnięty fast food (nie licząc czasu leżakowania w lodówce). 
  • Po pierwsze, trzeba znaleźć jakiś fajny słoiczek - mówię "fajny", bo najlepiej, żeby miał kompaktowy rozmiar. Ja mam swoje ulubione po jakimś mięsiwie z Biedronki, ale rozmiar słoiczka jest idealny. Dobry będzie też taki po nutelli albo maśle orzechowym (a jaka dobra okazja, żeby wydobyć z niego resztki!).
  • Sypiemy płatków owsianych (górskich) do 1/3 słoiczka
  • Zalewamy mlekiem do 1/2 słoiczka
  • Dodajemy 2 łyżki jogurtu naturalnego
  • Pakujemy dodatków (ja lubię dużo!)
  • Zakręcamy słoik, wstrząsamy kilka razy energicznie, wkładamy do lodówki na całą noc (płatki przyjemnie nasiąkają i nie wymagają gotowania... a na letnie i upalne dni taka owsianka z lodówki jest wprost idealna! Moja mama też sobie ją robi i mówi na to "lody płatkowe". Trzyma słoiczek w pracy w lodówce i wyjmuje jak ma ochotę na zdrową słodycz).
Moja ulubiona jest
OWSIANKA ELVISA
Pół banana + 2 łyżeczki masła orzechowego

Jeśli chodzi o truskawki/jagody/maliny, to mam całą szufladę zamrożonych tych pyszności. Nie muszę się przejmować, że się zepsują, albo że ich zabraknie. Wyjmuję garść malin i wrzucam do słoika. Oczywiście za niedługo wypróbuję owsiankę z naszymi tegorocznymi pysznymi polskimi truskawkami :) Spróbuj i TY! Smacznego.





niedziela, 25 maja 2014

Książka - mój wyrzut sumienia

Nếu không có ai theo đuổi, hãy theo đuổi ước mơ của mình, con gái ạ! | Guu.VN
Mogłabym pisać o tym jak dzięki czytaniu książek wygrywamy drugie życie, jak rozwijamy naszą wyobraźnię, poznajemy nowe miejsca i kultury, wzbogacamy wiedzę itp., ale nie. Nie o tym będzie dzisiaj, chociaż zgadzam się z tym wszystkim. Książki, to dla mnie wielki wyrzut sumienia. Zwłaszcza w tym roku. Mam na półce dziesiątki smakowitych kąsków, które bardzo bym chciała przeczytać, ale widocznie nie chcę aż tak bardzo, jak mi się wydaje. Nie czytałam jak miałam czas, nie czytam jak nie mam czasu... i jak tu sobie z tym poradzić?

WINNA
  • rozpoczynania książek, doczytywania ich do połowy, a potem porzucania (nawet tych ciekawych)
  • kreowania się na osobę oczytaną, lubiącą czytać książki, podczas gdy przeczytam ich może 10 rocznie
  • udawania, że nie mam czasu na czytanie
  • wchodzenia do biblioteki jak do sklepu z cukierkami, wybierania tych fantastycznych... nie czytania ich, a po 2 miesiącach oddawania ich do biblioteki z myślą "jeszcze kiedyś je przeczytam"
  • nieskończonego prolongowania książek
  • posiadania na półkach w pokoju dziesiątek nieprzeczytanych książek
Sytuacja jest beznadziejna, bo nie potrafię się wziąć w garść. Ostatnio jedyne rzeczy, które czytam, to blogi i darmowe gazety typu "Metro". Wstyd. Straszliwy. Zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo jest to ograniczające... (nie uwłaczając blogom).

Jak znaleźć czas na czytanie?
(przemawiam sobie do rozsądku)

#1 Lepiej zmarnować czas na złą książkę, niż na Trudne Sprawy
Jestem specjalistą w marnowaniu czasu. Teraz trochę mniej się w tym specjalizuję, bo mam go po mniej, ale jeśli byłabym w domu ok 17, to z pewnością oglądałabym te durne paradokumenty.Teraz też zdarza mi się wracać do domu i oglądać bzdurki na TVN Style o 23. Podczas gdy mogłabym się szybciej odrobić, zapakować do łóżka i poczytać jakieś ciekawe reportaże albo powieści.

#2 Nie spać, czytać!
Idealnym pomysłem jest czytanie w środkach komunikacji miejskiej, zwłaszcza jeśli ktoś jest osobą "dojeżdżającą" jak ja. Codziennie mam "daną" godzinkę na czytanie, więc dlaczego z niej nie korzystam? Niestety niekiedy jest to niemożliwe z racji ścisku w busie, którym dojeżdżam do miasta, chociaż w tym problemie nieco pomaga Kindle, bo do obsługi potrzebna jest tylko jedna ręka.

#3 Do poduszki
Czytanie jest świetnym sposobem na wyciszenie się wieczorem, uspokojenie po męczącym dniu i przygotowanie się do snu. Zawsze sobie wyobrażałam, że kiedy będę miała męża, będziemy się kładli do naszego dużego łóżka i wspólnie czytali przed snem, każde swoją książkę. Teraz wiem, że życie weryfikuje rzeczywistość i coś takiego będzie dosyć trudne, biorąc pod uwagę mój zapał do czegokolwiek około 23 w nocy.

#4 Scroll mnie niszczy
Komputer, to złodziej czasu, wiemy o tym wszyscy. Oduczyłam się grania w różnego rodzaju gry komputerowe, ale słabość do scrolla pozostała. Po co zgasić komputer, skoro jest tyle stron internetowych do przejrzenia. Tyle skarbnic niepotrzebnej wiedzy, kwejków i blogów, które scrolluję, myśląc: hm... ciekawe... wrócę tutaj kiedyś, zapiszę do zakładek. Jeśli przeznaczyłabym ten czas bezmyślnego przeglądania internetów ok. godziny 23, z pewnością bym zyskała.

#5 Dokańczać książki
Nie zdążyłam przeczytać, zostało mi pół książki, a już muszę ją oddać. Zapiszę tytuł... hm... jeszcze do niej wrócę, nie ma co się martwić. BEEEP! Nie, nigdy już do niej nie wrócę. Również nie będę mogła się na jej temat wypowiedzieć, polecić komuś, ani uważać za przeczytaną. Historia pewnie nie zapadnie mi w pamięć, zapamiętam tylko tytuł, będący małym wyrzutem sumienia. Mogłam przeczytać, ale mi się nie chciało.

czwartek, 8 maja 2014

Czekając na księcia z bajki Disneya...

Presh | via Tumblr
Jako dziewczynka wychowana na przeróżnych bajkach i książeczkach, wyobraziłam sobie, że mój książę musi przyjechać na białym rumaku znikąd. Najlepiej z jakiegoś Zasiedmiogórogrodu, powinien od razu mnie zauroczyć, a ja od razu powinnam wiedzieć, że to właśnie jego chcę. Na pierwszym spotkaniu powinnam pomyśleć: "to on, to z nim spędzę resztę mojego życia". Oczywiście powinien dla mnie pokonać jakiegoś potwora, albo co najmniej jakiegoś rywala, który chciał posiąść moje serce. Jako na wskroś dobry, i przystojny mężczyzna wspaniale władający mieczem - nie było cienia wątpliwości, że wygra, a my będziemy żyli razem długo i szczęśliwie.

No więc czekałam.
I za każdym razem rozczarowywałam się coraz bardziej, bo książę przychodzący z Zasiedmiogórogrodu wcale nie był książęcy, a nasze życie wcale nie było jak z bajki. Było dużo łez, rozczarowań i poczucia, że jestem nie w tej bajce, w której powinnam. Po jakimś czasie okazało się, że miałam do czynienia ze zwykłymi żabami, które obiecały, że się zmienią, jednak nic takiego nie miało miejsca.

Więc dalej czekałam na kogoś, kto wkroczy w moje życie i poprzestawia doszczętnie wszystko. Sprawi, że oszaleję, poczuję obrzydliwe motylki, będę soliła herbatę i wyczekiwała z niecierpliwością SMSów na dobranoc. Myślałam, że będzie dzika fascynacja i chęć poznania drugiej osoby najszybciej jak się da. Czekałam na wielkie "bum!", na grom z jasnego nieba, na urok, od którego nie ma ucieczki.

I wiecie co się okazało?
Mój książę wcale nie musiał przybyć na żadnym koniu z odległego miasta, bo cały czas był w moim królestwie, tuż obok mnie. Był fantastycznym, przystojnym, mądrym i poukładanym mężczyzną... ale wydawało mi się, że jest nie dla mnie. Wiedziałam, że zawsze mogę na nim polegać, rozmawiać godzinami i dzielić pasje, ale przecież czekałam na kogoś, kto zatrząśnie moim światem. Wolałam się rozglądać za muzykami i niespełnionymi pisarzami, którzy oferowali życie pełne wrażeń.